czwartek, 19 listopada 2015

Tapeta w czarno biały zygzak i wieszak na sznurach

MICHALS A.S. CRÉATION TAPETEN w salonie

Czekałam, czekałam i się w końcu doczekałam!
Mamy tapetę w salonie! :)
Rolki przeleżały u nas prawie miesiąc, a całe klejenie zajęło chyba mniej niż dwie godziny.
Czy jestem zadowolona? Chyba tak. Na fioletową ścianę nie mogłam już patrzeć, a na nową patrzę cały czas starając się nie dostać oczopląsu (i myślę, co tu by jeszcze zmienić w jej otoczeniu :)). 



Wzór jest duży przez co skutecznie ściąga na siebie całą uwagę, ale myślę, że z czasem, kiedy emocje związane z pojawieniem się nowej dekoracji opadną stanie mi się obojętny. 



Wszystko byłoby idealnie, gdyby nie kolor stołu... Malował ktoś kiedyś fornir? ;)


Przed przyklejeniem tapety planowałam na tej ścianie zawiesić półeczkę z obrazami, plakatami, lustro i inne ozdoby, ale ten wzór sam w sobie jest tak strojnyże tego typu rzeczy wprowadziłyby zbędny chaos. Chyba takie dekoracje zafunduję sobie nad kanapą.


Teraz mogę jedynie żałować dwóch rzeczy: tego, że tak długo zwlekałam z zakupem tapety i zmarnowania dużej ilości czasu na szukanie innego wzoru, gdyż ten podobał mi się od samego początku. A plusy są takie, że zamiast 70 zł zapłaciłam za rolkę 55, ale tego typu zalety mogą docenić tylko takie sknery jak ja ;)


Tapeta MICHALS A.S. CRÉATION TAPETEN - Leroy Merlin 69,90 zł



DIY / Wieszak na sznurach / HandMade

Tego samego dnia udało się zrobić wieszak w korytarzu, który też chodził za mną przez bardzo długi czas. A wszystko przez przypadkowo znalezione zdjęcie urokliwej pseudo garderoby, które już jakiś czas temu pokazywałam.


Trochę trwało zanim ostatecznie się zdecydowaliśmy się na to rozwiązanie. Po drodze były liczne eksperymenty, plany, ale nic z nich nie wychodziło.


Może lepiej, bo aktualne rozwiązanie bardzo przypadło mi do gustu. Jest tak butikowo. Manekin, Prada, wieszak na sznurach – wszystko razem tworzy całkiem niezły klimat; nawet dość dizajnerski. Chociaż do internetowej fotki mu daleko ;)



A wykonanie dziecinnie proste. Wystarczy wkręcić dwa haki w sufit, kupić sznur w markecie budowlanym i odpowiednio go związać w prostą pętelkę posługując się instruktażem z internetu. Rurka była kupiona w Ikea i pomalowana na czarno.



Zastanawiałam się jeszcze nad jakimś koszem z przykrywką, który pomieściłby nasze wszystkie zimowe akcesoria, bo teraz poniewierają się po różnych pomieszczeniach, a tego bardzo nie lubię.





Mam nadzieję, że wkrótce zaprezentuję Wam naszą kuchnię po małych zmianach, a później dom z bożonarodzeniowymi dekoracjami. Liczę, że ekipa od tapet nie będzie kazała na siebie długo czekać i posty pojawią się właśnie w takiej kolejności.


czwartek, 5 listopada 2015

Retrospekcja

Nadchodzące tygodnie nie zapowiadają żadnych wnętrzarskich rewolucji. Wszystko co niezbędne raczej mamy. Tapety czekają aż jakiś chętny do pracy, utalentowany fachowiec łaskawie nam je przyklei. Być może wraz z nimi dokonamy jeszcze jakiś małych zmian.
Póki co cieszę się obecnym stanem, który natchnął mnie do powrócenia myślami do niedalekiej przeszłości, kiedy to byliśmy posiadaczami znacznie mniejszej ilości mebli i dekoracji.

SYPIALNIA. To dla mnie niezwykle ważne pomieszczenie, mimo że spędzam tutaj (świadomie) najmniej czasu w porównaniu do innych pomieszczeń (czyli kuchni i salonu ;)). Lubię tu zaglądać w ciągu dnia i napawać się przyjemnym widokiem uspokajających niebieskości (niebiańskości ;)). Lubię ten pokój może też dlatego, że jest nie za duży, w pełni umeblowany i brakuje mu tylko kilku dekoracji, by osiągnąć perfekcję w moim mniemaniu.

Nie wiem jak wyglądałaby wytapetowana powierzchnia, gdyby do garderoby wchodziło się z korytarza, a nie z pokoju jak obecnie. Być może całe wnętrze zostałoby urządzone zupełnie inaczej, a może wyglądało by identycznie, tylko głowiłabym się nad zagospodarowaniem tej ściany. Na szczęście to już za mną, a teraz mogę się cieszyć odprężającymi obłokami
(Tak wiem, klamka kwalifikuje się do wymiany na białą, ale cóż poradzę, że podczas wizyty w markecie była tylko taka?;))





Kiedy tworzyłam zestawienie poniższych zdjęć byłam trochę rozczarowana, gdyż to pierwsze podobało mi się bardziej. Wnętrze było świeższe, niezagracone, bardziej wysmakowane i elegantsze. Ale zrozumiałam, że dużą rolę odegrało tutaj światło. Niestety nie jestem mistrzem fotografii i przy robieniu zdjęcia z aktualnym wyposażeniem posłużyłam się sztucznym oświetleniem, bo na zewnątrz było już ciemno, co wpłynęło na obiór wszystkich barw: żółtej podłogi, szarego łóżka, ponurych ścian.



Dlatego musiałam porównać bardziej szczegółowe kadry, na których widać, że stare wnętrze było zbyt puste i mało przytulne. Według mnie tapicerowane panele zachęcają do słodkiego leniuchowania, a półka z różnymi akcesoriami nadaje bardziej osobistego charakteru całemu wnętrzu.



SALON. Fajną zmianę można zaobserwować w kąciku wypoczynkowym. Wydaje mi się, że nasz salon, który przez gres i dominujące szarości był dość chłodny z każdym nowym elementem dostawał zastrzyk ciepła. A gdy rozpalimy (tzn.mąż rozpali) kominek, to robi się aż za gorąco ;) chociaż do uzyskania miana przytulnego została mu długa droga.

Od dłuższego czasu sen z powiek spędza mi ściana przy kominku. Nie mam na nią pomysłu. Nastawiłam się na obraz ożywiający przestrzeń, może kolorem nawiązujący do fotela. Już sama nie wiem, bo nic nie mogę znaleźć. A nawet gdy jednego dnia znajdę, to kolejnego już mi się odwidzi. I oto cała kwintesencja mnie jako dekoratora.

Z każdym miesiącem widać także pogłębiające się wyeksploatowanie naszej kanapy. Wiecie, że nie mamy jeszcze telewizji, czas wolny po pracy jak większość kobiet spędzam w kuchni, a wieczorami spacerujemy z naszym pupilem, przez co jakoś strasznie się na niej nie wylegujemy, mimo to zauważyłam, że bardzo szybko się niszczy. Wypełnienie traci sprężystość, a cała tkanina jakoś się rozciąga. Ale jak to mówią: chytry dwa razy traci. Pokusiliśmy się na tanią sofę od przeciętnego meblarza, żeby trochę zaoszczędzić (chociaż głównym argumentem była możliwość wykonania jej na wymiar). Kanapy znanych marek pasujące do naszego kąta były około dwa razy droższe, ale być może ich wygląd nie zawiódł by mnie po takim krótkim użytkowaniu. 



SALON-KUCHNIA. I pomyśleć, że niewiele by brakło, żeby nasza kuchnia była małą zamkniętą klitką... 

Jestem osobą, która nie posiada przestrzennej wyobraźni, nie potrafię oceniać odległości, nie potrafię też podejmować szybkich decyzji i kiedy murarz z zaskoczenia zapytał mnie o szerokość wejścia do kuchni bez głębszych refleksji rzuciłam "ok.130 cm". Myślałam, że to będzie wystarczająco. Niestety się myliłam i kiedy zobaczyłam wejście do kuchni byłam załamana. Nie tak miało być! Wejście miało być szerokie, miały się tam znaleźć piękne, przeszklone drzwi, a finalnie otrzymałam wejście niewiele różniące się od standardowego. Na przekór wszystkim postawiłam na swoim i wymusiłam wykucie szerszego. Ze względu na krótkie nadproże trzeba było skuć aż do sufitu. Chociaż kosztowało to wiele nerwów uważam, że moja decyzja była słuszna. Dzięki temu rozwiązaniu kuchnia jest przestronna, widna i umożliwia lepszy kontakt z osobami przebywającymi w salonie. Drzwi nie ma, ale nie stanowi to dla mnie dużego problemu. Większość aromatycznych potraw (np. ryby) staram się piec, a nie smażyć (co pewnie wychodzi nam na zdrowie), a przy gotowaniu zamykam drzwi od pozostałych pomieszczeń i w razie konieczności wietrzę salon.


A tak się przedstawia krótka historia budynku.
Bardzo lubię robić takie porównania. Przypominać, to co się kiedyś czuło. 
I pomyśleć, że ten dom był kiedyś dziurą w ziemi, a dziś jest miejscem, do którego każdego dnia wracam z niecierpliwością. Jest obiektem, któremu poświęcam ogromną ilość mojej uwagi, energii i czasu. Nie wiem kiedy będę mogła spokojnie usiąść na kanapie i rozkoszować się na 100 % dopracowanym wnętrzem. Coś mi się wydaje, że chyba nigdy.



A na ostatnim zdjęciu niebo jak z obrazka :)

piątek, 23 października 2015

Zakupowe szaleństwo

Oto jestem :)
Wróciliśmy z urlopu już jakiś czas temu, ale dopiero teraz udało mi się namówić męża na wycieczkę po NIEZBĘDNE rzeczy do Ikea ;)
I nie ma co kryć, że były to zakupy bardzo udane. Ja jestem szczęśliwa, bo życie przy pustych ścianach zaczęło mnie męczyć, ale nasz budżet mocno ucierpiał ;)
Jednak uważam, że wybrałam najpotrzebniejsze rzeczy :D

Na pierwszy ogień pójdzie to na co wszyscy czekali, czyli szafka pod tv. Tak, tak, od wprowadzki mieszkaliśmy bez telewizji i dobrze nam z tym było. Wiele osób ten fakt mocno dziwił, dlatego by już nowych gości nie wprowadzać w zakłopotanie
-Włącz jedynkę, bo jest świetny program!
-Ale my nie mamy telewizora...
-Ahaaa
i by zagospodarować puste przestrzenie wybraliśmy białą szafeczkę. Zastanawialiśmy się jeszcze nad systemem Besta, który pozwala na zaprojektowanie dowolnego regału z różnych elementów i kolorów, ale ich jakość pozostawiała wiele do życzenia. Nasza szafka też nie jest idealna - wiadomo jak to z Ikea, ale podobno 'made in Italy', więc wykonanie jest troszkę porządniejsze.






Jak oglądanie telewizji przypadnie nam do gustu planujemy kupić większy telewizor i zawiesić go na ścianie, chociaż wiercenie w betonowych płytach mnie troszkę przeraża. Boję się, że nie wyjdą bez szwanku z tego zabiegu.

Nasz jesienny stół prezentuje się w ten sposób:




Mam nadzieję, że fioletowa ściana gości na moim blogu po raz ostatni. Nie chwaliłam się jeszcze, że zakupiłam biało-czaarną tapetę w leroy merlin, którą pokazywałam jakiś czas temu (dokładnie w tym poście). Była w promocji, dodatkowo dostałam mały rabat na imieniny (wiedzieliście, że za okazaniem dowodu możecie dostać 5%?:)), więc za dwie rolki wyszło ok. 100 zł. Nieduże pieniądze, a mogą wnieść wiele zmian do wnętrza. Mam nadzieję, że zmian pozytywnych. W przeciwnym razie nie będzie żal zrywać.

Dzięki zakupom wzbogaciła się również nasza sypialnia. Wybrałam dla niej półkę dedykowaną do łazienek, bo według mnie w innych wnętrzach też może świetnie wyglądać. 
Tak jest u nas:



Przykleiliśmy nowy rząd paneli. Bez niego było jakoś pusto ... ---> Dokładnie tak.


Znalazłam jej też kilku towarzyszy: świece, wiaderkową osłonkę na roślinkę, budzik i inne drobiazgi.

Są jeszcze dwa nowe elementy. Sztuczna owcza skórka (szkoda, że najbardziej lubi ją nasz pies) i kinkiet na toaletce. Do jego zakupu zmusiło mnie ustawienie toaletki w rogu pokoju (niestety umiejscowienie jej na przeciwko okna było niemożliwe). Polskie jesienne poranki zaczęły być tak ponure, że niestety mało widziałam w lusterku i dodatkowe oświetlenie było konieczne. Początkowo chciałam go przykręcić do ściany, ale dołączone klamry pozwoliły mi na bezinwazyjne podpięcie go do toaletki. Teraz jej zamykanie nie będzie możliwe, ale i tak na co dzień tego nie robiłam.  






Co myślicie? Czego jeszcze brakuje w naszej sypialni?

Są jeszcze dwie nowości do kuchni, ale może je pokażę przy prezentacji kuchni z nową fototapetą. Niestety jeszcze jej nie mam, nawet nie jest zamówiona, jej projekt jest dopiero w mojej głowie, czyli na jej przyklejenie trzeba będzie trochę poczekać, ale mam nadzieję, że będzie warto.

piątek, 25 września 2015

Kilka drobiazgów

Dziś będzie szybki, przedurlopowy post z kilkoma nowościami.

Moje ostatnie zamówienie z h&m home:


Złota taca (jeszcze brakuje na niej paru drobiazgów) i mini świeczuszki w geometryczne, czarno-białe wzory, czyli takie, które lubię najbardziej ;)


Strasznie fajne podkładki pod kubeczki i in, Zabezpieczają meble przed ew. plamami i można się w nich przejrzeć jak w lusterku :D




Nowe poszewki na poduszeczki.


A to napis z osiedlowego sklepu. Bo co to za sypialnia bez love?


I nowy gadżet, który dostałam w prezencie od posiadaczki najbardziej stylowego M w Warszawie :D