Kolorystykę wybieraliśmy wspólnie, ale ostetecznie konkretne odcienie z palety musiałam wybrać sama, bo mój mąż jakoś wyjątkowo musiał być w pracy...
Strasznie się obawiałam ich wyglądu, bo wiadomo, że błyszczący papier nie oddaje właściwego koloru. Jednak jestem zadowolona :) choć zdaję sobie sprawę, że fiolet może się szybciej znudzić i odpodobać, niż tak bardzo popularna teraz biel, którą planowaliśmy w kuchni od samego początku. Pocieszam się, że to tylko pięć frontów, które można szybko przemalować ;) liczę, że pozostałe szafki w kolorze szarym będą mi się podobały przez długie lata. Cenię je też ze względów praktycznych. Może wstyd się przyznać, ale nie wycieram ich zbyt często. Za to z ciemnych frontów ślady odbitych palców muszę usuwać codziennie.
Kilka zdjęć z montażu:
Cudownie! :*
OdpowiedzUsuńuwielbiam Twojego bloga! \ zakochana
OdpowiedzUsuń